top of page

Księża Naszej Parafii

15.XI.1986 Połączenie Moszczanicy z Rędziną i powołanie Parafii pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego.

Pierwszym Proboszczem Parafii  został:

Ks. Marian Mozgowiec

1986-1992 rok

ks. infułat Władysław Fidelus

Urodził się 26 maja 1941 roku w Zembrzycach koło Suchej Beskidzkiej. Ukończył wadowickie liceum – to samo do którego uczęszczał przed wojną Karol Wojtyła. W roku 1965 przyjął w Krakowie święcenia kapłańskie. Pierwszą parafią ks. Fidelusa była Trzebinia Wodna-Krystynowo gdzie posługiwał przez trzy lata. Po tym przyszedł czas na Żywiec, gdzie ks. Władysław przez 8 lat pracował jako wikariusz i katecheta. Następnie metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła mianował młodego wikariusza ks. Władysława Fidelusa proboszczem parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu.

Czasy jego posługi na ziemi żywieckiej przypadły na trudny okres w historii nie tylko miasta, ale i całego narodu. Pomimo trudności i przeszkód stawianych ze strony władz PRL, młody proboszcz pomimo przeciwności losu budował kaplice i kościoły w miejscach, gdzie gromadzili się ludzie na modlitwę. I tak powstały między innymi kościoły w Moszczanicy, Kocurowie, Rędzinie i wiele innych. Wśród dzieł jakich dokonał ks. Fidelus należy pamiętać o pomocy świadczonej dla swoich parafian poprzez akcje charytatywne.

Jako najważniejsze wydarzenie w czasie jego posługi w parafii w Żywcu uważa się 22 maja 1995 roku, kiedy to podczas swojej wizyty w Polsce, miasto odwiedził papież Jan Paweł II. Podczas wizyty Ojca Świętego ks. Fidelus pełnił rolę gospodarza i organizatora.

Ks. Władysław Fidelus wpisał się we współczesną historię miasta jako budowniczy kościołów, kaplic, i duszpasterz dbający o rozwój duchowy swoich parafian. Dzięki jego codziennej pracy duszpasterskiej wśród młodzieży i osób starszych ożywiło się życie religijne w parafii.

Ks. Władysław Fidelus poświęcił Żywcowi aż 47 lat swojego kapłaństwa. Jest jedynym proboszczem w diecezji bielsko-żywieckiej, którego na ten urząd wyniósł jeszcze kard. Wojtyła.

Ks. Fidelus jest znany jako czciciel Matki Bożej. Nieprzerwanie pielgrzymował wraz z pątnikami żywieckimi na Jasną Górę oraz niestrudzenie wędrował na czele parafialnej grupy udającej się na nabożeństwa fatimskie do Rychwałdu i Przyłękowa.

Po ponad 40 latach posługi duszpasterskiej ks. infułat Władysław Fidelus na mocy dekretu biskupa ordynariusza Romana Pindla z dniem 29.08.2016 przeszedł na zasłużoną emeryturę. Zostanie zapamiętany jako świadek wiary, niestrudzony pielgrzym, gospodarz, przyjaciel parafian będący zawsze blisko ludzi.

Ks. Józef Sowiński

1992-1993 rok

Ks. Kazimierz Grela

1903-2010 rok

Od 2011 roku obowiązki Proboszcza pełni:

Ks. Edward Loranc

2011-nadal

W 1999 roku zostaje przydzielony do naszej parafii pierwszy wikary:

Ks.Marek Wróbel

1999-2007 rok

W 2007 roku od Ks.Marka obowiązki

wikarego przejmuje:

Ks.Adam Pindel

2007-1014 rok.

2014 rok przynosi kolejną

zmianę wikarego

Ks.Dr.Stanisław Cader

2014-nadal

Modlimy się za:

ŚP.KS. JACKA  WIECZORKIEWICZA

W sobotę 2 sierpnia 2003 roku w godzinach wieczornych, w szpitalu klinicznym w Krakowie, odszedł po wieczną nagrodę do Pana śp. Ks. Jacek Wieczorkiewicz, wikariusz parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach, redaktor Beskidzkiego Radia Katolickiego "Anioł Beskidów". Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w środę 6 sierpnia w Komorowicach, a zakończyły następnego dnia w Bestwinie - rodzinnej miejscowości zmarłego.

Cztery dni wcześniej - 29 lipca - ks. Jacek obchodził 36. urodziny. Tego dnia był jeszcze na wycieczce w Tatrach. Wieczorem po Mszy św. wpadł jeszcze do radia, tylko na chwilę. Udało się złożyć życzenia i dać w prezencie płytę - to taki radiowy zwyczaj. Nie doszła do skutku umówiona nazajutrz kawa - ks. Jacek poczuł się źle, pojechał do szpitala na badania. Wyniki były złe. Z godziny na godzinę tracił apetyt i siły. Potwierdziło się podejrzenie o żółtaczkę. Odezwała się uśpiona na jakiś czas choroba wrzodowa. Nerki się zbuntowały. W piątek rano zdążył jeszcze odprawić Mszę św. Potem uścisk dłoni, obietnica telefonu, no - może sms-a. Trzydzieści parę godzin później już nie żył. Początkiem końca było słoneczne podrażnienie oczu, z którym wrócił w pierwszych dniach lipca znad morza. Zawsze początek urlopu spędzał nad Zatoką Gdańską. Zawsze zabierał z sobą nielichą gromadkę - prawie 150 dzieci, dla których organizował kolonię. Tak było i tym razem. Powiedzieć dziś o kimś "człowiek renesansu", to może zabrzmieć nieco pretensjonalnie. Ale takie określenie w miarę wyczerpująco rysuje sylwetkę zmarłego ks. Jacka. Po maturze rozpoczął studia na Akademii Wychowania Fizycznego. W połowie przerwał je, odkrywszy w sobie głos powołania kapłańskiego. W 1988 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. W roku 1994 przyjął święcenia kapłańskie. Pracował na trzech placówkach: w parafii konkatedralnej w Żywcu, w oświęcimskiej parafii św. Józefa na Zasolu i w Bielsku-Białej Komorowicach. Nie bał się żadnych wyzwań duszpasterskich. Zajmował się i najmłodszymi, i młodzieżą, i dorosłymi. Bardzo łatwo nawiązywał kontakt z ludźmi, a ci lgnęli do niego. Radził sobie znakomicie nie tylko podczas katechezy w szkole, ale również przy animacji grup duszpasterskich, zwłaszcza oazowych. Bardzo owocnie angażował się też w ruch pielgrzymkowy. Miał "swoją" grupę i w Oświęcimiu i w Bielsku w ramach Diecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę. Tym razem pątnicy wyruszyli na szlak - bez niego - właśnie w środę, kiedy rozpoczynały się uroczystości pogrzebowe. W maju zorganizował grupę w ramach Pielgrzymki Narodowej na obchody jubileuszu ćwierćwiecza pontyfikatu Jana Pawła II do Rzymu. Potem urządzał spotkania dla pielgrzymów - i tych rzymskich, i tych częstochowskich - ze Mszą św., ogniskiem, wspomnieniami, wymianą zdjęć i pamiątek. Jeszcze pod koniec lipca do Radia dzwonili słuchacze z pytaniem, czy ks. Jacek nie organizuje przypadkiem jakiejś kolejnej pielgrzymki. Przy całym bogactwie działalności duszpasterskiej, potrafił włączyć w nią swoje pasje. Pierwszą był sport. W każdej parafii ks. Jacek organizował zajęcia sportowe, wynajmował salę gimnastyczną, na którą zabierał co tydzień kolejne grupy dzieci i młodzieży. Sam je trenował, organizował zawody i rozgrywki. Sam grał. Swego czasu, podczas jednego z meczy piłkarskich reprezentacji księży doznał bolesnego złamania, które skończyło się nie tylko gipsem, ale też śrubą w nodze. Udawało mu się znaleźć czas na narty i na chodzenie po górach. I na dokończenie studiów na AWF-ie - był księdzem z podwójnym tytułem magistra: świętej teologii i wychowania fizycznego. W szkole miał uprawnienia do uczenia zarówno religii jak i wuefu. Obie pasje - sportową i pielgrzymkową - też kiedyś połączył, organizując młodzieżową pielgrzymkę do Rzymu - półtora tysiąca kilometrów na rowerach! Jeszcze jedna pasja zadecydowała o tym, czym zajął się w trzech ostatnich latach kapłaństwa - muzyka. Nie tylko amatorska, prosta, z gitarą, żeby pośpiewać z dziećmi czy z młodzieżą. Ale też muzyka profesjonalna, współczesna i dawna, delikatna i mocna, klasyka, rock i jazz. Znał się na wszystkim po trochu. Kolekcjonował płyty. Ponad trzy lata temu rozpoczął prowadzenie cyklicznych wieczorów muzycznych w "Aniele Beskidów". Prezentował słuchaczom dawne i współczesne przeboje. Gawędził o piosenkach i wykonawcach. Miał przy tym wyborny smak muzyczny, rodzaj jakiegoś wyczucia, umiejętność stwarzania klimatu. Cotygodniowe - zrazu - wizyty w studio sprawiły, że połknął bakcyla radiowego. W 2001 roku został mianowany wikariuszem w parafii komorowickiej oraz redaktorem muzycznym "Anioła Beskidów". Znał każdy z prezentowanych utworów. Wybierał "częstograja", czyli piosenkę tygodnia. Opracowywał zwiastuny audycji, przerywniki dźwiękowe, wszystko to, co jest w radiu spoiwem słów i muzyki. Prowadził też całodzienne programy, pozostając przy tym wiernym "swoim" audycjom - z muzyką filmową we wtorki i z muzyką współczesną we czwartki. Miał przy tym mnóstwo pomysłów. Zanosiło się na to, że od września, po wakacjach, uda się je wprowadzić na antenę. Może w jakimś stopniu tak, ale już bez ks. Jacka. Swoją pasję muzyczną realizował jeszcze na dwóch innych płaszczyznach. Najpierw dziennikarskiej - współtworząc miesięcznik A PROPOS, wydawany przez Biuro Promocji Kultury i Sportu przy Kurii Diecezjalnej. I wreszcie w trudnej roli jurora festiwalowego - ks. Jacek oceniał występy młodych artystów podczas różnego rodzaju przeglądów i sacrosongów. Na pewno jego brak odczują jeszcze tej jesieni Kęty z organizowanym przez tutejszy Dom Kultury kolejnym festiwalem muzyki chrześcijańskiej. W swojej kolekcji płytowej ks. Jacek miał między innymi krążek Erica Claptona z piosenką Tears in Haeven. Artysta napisał ją w hołdzie dla tragicznie zmarłego, kilkuletniego synka, który... wypadł z okna. Łzy w niebie - bo tak tłumaczy się ten tytuł - to jedyne, co - wraz z modlitwą i pamięcią - możemy ofiarować dzisiaj ks. Jackowi Wieczorkiewiczowi, który równie niespodziewanie i niezrozumiale odszedł od nas tak nagle i bezpowrotnie. Zostały po nim "buty i telefon głuchy" i tyle dobrych wspomnień - owoc krótkiego, ale bardzo intensywnego, spełnionego kapłaństwa.

bottom of page